Jak wynika z badań CBOS, aż 20 proc. Polaków jest zwolennikami rozwodów. Ich liczba rośnie w naszym kraju lawinowo – przybywa ich dwukrotnie szybciej niż ślubów. Tylko w ubiegłym roku w czasie, kiedy zawierano 100 nowych małżeństw, jednocześnie rozpadało się blisko 30 istniejących. Jednocześnie na popularności zyskują alternatywne formy związków. Małżeństwo stało się „passe”?
Socjolodzy uważają, że nasz lekki stosunek do instytucji małżeństwa jest między innymi wynikiem zachowania celebrytów, których obserwujemy, o których czytamy i których posunięcia są niemal sprawą publiczną. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Zaledwie parę dni temu kolorowa prasa rozpisywała się o rozwodzie Mateusza Damięckiego – w osiem miesięcy po hucznym weselu. Po siedmiu latach małżeństwa rozwodzi się z kolei Robert Janowski. Alicja Bachleda-Curuś, która ma dziecko z Colinem Farrellem, już jakiś czas temu rozstała się z ojcem swojego synka i nie ma żadnych perspektyw na trwały związek z hollywoodzką gwiazdą.
„To, że gwiazdy rozchodzą się często i na naszych oczach sprawia, że nabieramy dystansu do instytucji małżeństwa”. – czytamy w „Przekroju”. „Czy ich lubimy, czy nie, obserwujemy, co robią i jak żyją. Po ich zachowaniu wnosimy co wolno. Oni wyznaczają kierunek” – mówi dla „Przekroju” Joanna Heidtman, psycholog i socjolog. Trendy idą z góry na dół.
Jaki jest więc obowiązujący trend? Co roku do sądów kościelnych w Polsce wpływa 10 tysięcy wniosków o stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa. 80 proc. z nich kończy się po myśli dawnych małżonków – czytamy w „Przekroju”. Nie wszystkim zależy jednak na rozwodzie kościelnym –tylko ułamek rozwodników rozwiązuje małżeństwo w ten sposób. Większość decyduje się wyłącznie na proces cywilny, który jest wystarczająco długi i skomplikowany.
Dane opublikowane przez GUS wskazują, że w ubiegłym roku została powtórzona rekordowa liczba rozwodów sprzed 5 lat – zakończyło się blisko 72 tysiące małżeństw. I choć w latach poprzednich (2007 i 2008) można było zaobserwować lekką tendencję spadkową, był to tylko chwilowy trend.
Rozstają się też coraz młodsi ludzie – aż 20 proc. rozwodów dotyczy par o stażu krótszym niż 4 lata. Największą „grupą ryzyka” są trzydziestoparolatkowie, będący ledwie kilka lat po ślubie. Socjologowie, komentujący te dane zwrócili uwagę, że dla wielu młodych ludzi małżeństwo to związek oparty głównie na emocjach – kiedy pierwsze uczucie słabnie, pary dają za wygraną.
– Współczesna rodzina staje się związkiem o charakterze kontraktu emocjonalnego. Jeśli gasną uczucia, a pojawiają się problemy, to para dziś łatwo bierze pod uwagę możliwość formalnego rozstania się. Takie przyczyny, jak konieczność wychowania dzieci albo wspólne mieszkanie, już tak znacząco nie wpływają na decyzje małżonków – powiedział dla Polskiej Agencji Prasowej dr Kazimierz Bujak, socjolog z Zakładu Polityki Społecznej Instytutu Spraw Publicznych UJ.
Kiedyś to alkohol był głównym winowajcą rozpadu związków. Co teraz najczęściej jest przyczyną rozwodów? Jak czytamy w „Przekroju”, przyczyna numer jeden to teraz niezgodność charakterów. Coraz częściej związki rozpadają się też z powodu niewierności, kłótni o finanse, kłopotów mieszkaniowych, niedopasowania seksualnego i różnic światopoglądowych.
Żródło: www.kobieta.wp.pl
Skomentuj